- O MNIE
- KSIĘGA GOŚCI
- GALERIA
- NAJNOWSZY
- - wiersze 2016
- - wiersze 2015
- - wiersze 2014
- - wiersze 2013
- - wiersze 2012
- - wiersze 2011
- - wiersze 2010
- - wiersze 2009
- - wiersze 2008
- - wiersze 2007
- - wiersze 2006
- - wiersze 2005
- - wiersze 2004
- - wiersze 2003
- - wiersze 2002
- - wiersze 2001
- - wiersze 2000
- - wiersze 1999
- - wiersze 1998
najdelikatniejsza
to tak jak
płatkowa burza śnieżna
szalejąca
emocją
emocja
najdelikatniejsza z delikatnych
kołysana kołysanką anioła
którego to obecność czuje się nadzmysłami siódmymi
najdelikatniejsza
filigranowa
emocja
dłoni
29ty
I spadł śnieg i płatki jak Anioły
I spadł śnieg i płatki jak Anioły tańczące tańczyły
spadając lekko coraz lżej
najdelikatniej
w puchu białym w puch biały śnieżny
śnieżnym zimowym tłem
w bieli białej w biel białą
na skrzydlatych obłokach filigranowo anieliście
sfruwały Anioły
bielą czystą najczystszą nadniebną najskrytszą
nasycały miękko puszyście puch
naraz powstawały wzniośle brodziły anieliły
śnieżyły bieliście przejrzyście śnieżnego śniegu śniegiem
zasypywały serca poszarzałej ziemi bytu
okrywały najczyściej śnieżyściej
i tańczyły zmysłowo kształtami z
niejednym odcieniem w odcieniu bieli Jesteś
ze śnieżnymi Aniołami z niebios przybywasz anieliście
filigranowo najdelikatniej w śniegu najdelikatniejszym
z możliwych
tylko nie odfruń zaraz
z tą burzą snieżną szalejącą
chcę się Tobą szczęśliwić cieszyć wypełniać
chcę Cię najdelikatniej z najdelikatniejszej śnieżnej płatkowej bieli
śnieżyście anieliście przejrzyście
29 listopada 2010
w ciszy
to miłe
w ciszy czuję Twój dotyk
to miłe
na moich włosach Twą dłoń słyszę
to miłe
zmysłów mych zamyśleniem jest
to miłe
budzenie
to miłe
wspólną ciszą pragnienie
22 listopada 2010
korekta do czarnego fotela
czarny fotel z dodatkiem czerwonej narzuty
pośrodku Mama wśród czerwonego dywanu
z dodatkiem myszy w labiryncie sera
szukającej szczęścia
w dodatku z tłem szczęścia mojego Dziecka
pośrodku pokoju
położyłam kładkę w labiryncie dziur poplątanych nici
nad przepaścią emocjonalną niepokoju
z dodatkiem pragnienia ciepła Mamy podreptałam
w czekoladowym mango i pomarańczy wzruszeń
otuliłam w ramionach ślady stóp umierania
w dodatku w walce o miłość
o miłość do Mamy
w miłości do Dziecka
w miłości do siebie
w miłości
chciałam
w lekkim powietrzu szczęścia
namalowałam - zwyciężyłam -
umieranie czarnego fotela w nie-pokoju
- śladami stóp życia -
na tle wszystkiego co zrodziła miłość
22 listopada 2010
a wszystko zrodziło się z miłości
natchnienie przyszło do mnie nocą
we śnie pisałam wiersz
trwał w mojej głowie przez cały sen wypełniał mnie
potem znikł - we wrzasku rzeczywistości
zadzwonił telefon i tym sposobem przebudzona
nie pamiętam już treści wiersza
innym razem natchnienie przyszło poprzez Ciebie
i trwało noc i dzień i sen
i cierpienie nawet nie to samo pisane
pozostawiło ślad a teraz kochać chce
już nie w zrozumieniu nie w przebudzeniu
a po prostu w kochaniu
tak w przedziwnym natchnieniu
zrodziła się miłość -
miłość jako Dziecko - ostoja życia
miłość jako Matka - ostoja życia
miłość jako Tata - ostoja życia
miłość jako Ty - ostoja miłości
19 listopada 2010
czarny fotel umierania
fotel
czarny
w dodatku umierania
twarz śmierci może trupia może czarna
z czerwonym odcieniem wokół oczu
w dodatku Matki
stoję pośrodku nie-pokoju
na dywanie z czerwonym tłem wokół
pośrodku żółtego sera
z myszą w zatrzęsieniu szukającą w dziurach szczęścia
w nie-pokoju wiecznego głodu
w niepokoju Dziecka
zabrakło szczęścia dla myszy w labiryncie dziur
postanawiam odejść
w odróżnieniu od umarłych
którzy odchodzą donikąd
bez kochania miłości
bez walki o nią
bez walki o siebie
bez walki ze śmiercią
zwijam dywan ze śladami stóp
w dodatku mojego Dziecka
w niepokoju zostawiam czarny fotel
postanawiam żyć
żyć dla Dziecka
żyć dla siebie
w pokoju
w którym ślady stóp Dziecka
lekkim powietrzem szczęścia
pozwolą myszy zjeść ser
5-11.11.2010
- Najświętsza Matko z lubelskiej Katedry
- Maryjo, która patrzysz na nas z ram,
klęczę dziś w objęciach Twojego wzroku,
tak jak inni, też spragnieni schronić się w nim zatopić
w tym płaszczu oczekiwania.
- Wiesz, widziałam dziś nieziemskie zjawisko,
przypominające skrawek zorzy polarnej odbity w zwierciadle z któregoś Bieguna.
To był kawałek tęczy, która miała jakby jedno oko świetliste
przykryte jedną trzecią powieki tęczowej zasłony.
Jakby główka noworodka wyłaniała się w blasku rzeczywistości,
jakby drugie słońce przedzierało wnętrze tęczy
a przecież dziś o ósmej rano jedno już słońce świeciło - tuż obok.
- Maryjo, Matko moja proszę Cię o siłę,
dla wszystkich, którzy mają jej zbyt mało,
by dźwigać tych na wyczerpaniu.
Wiesz jakie to dla mnie ważne,
bo to nie byle co -
to same rozmiary życia.
- Wiesz, że kocham Cię Maryjo,
która jesteś bo jesteś i już - to takie proste,
bo jesteś Miłością i Mądrością.
Wiesz Maryjo do czego zmierzam,
nie muszę zadawać Ci zbędnych pytań.
Mogę tylko podszeptać do siebie nieśmiało.
- O Matko moja,
dziękuję Ci za Człowieka, wspaniałego Człowieka,
za ten moment i chwilę, za tę bliskość poznania,
która pozwoliła odrodzić mnie na nowo,
wykształciła, odnalazła, pozwoliła spotkać, spojrzeć, poczuć.
O Maryjo Ty wiesz jak boli samotność,
Ty wiesz jak boli cierpienie,
jak bolą wartości, które nagle wypadły z dłoni.
Bo któż ma lepiej wiedzieć od Ciebie.
Więc gdybyś mogła przyczyń się do przelania ciepła -
Twych najcudowniejszych promieni,
rozlej je w tych których kocham,
i w tych którzy tego pragną.
I pamiętaj też, o tych którzy nie są świadomi swych czynów i swej egzystencji.
- Tak naprawdę to chciałam Ci powiedzieć,
zresztą wiesz o co mi chodzi.
Wiem, że przytulasz me włosy,
wiem, że pragnienie na usta kładziesz....
i jeszcze wiele wiele tego, co wiesz czego mi potrzeba, dajesz.
- Aha! i jeszcze jedno, przepraszam Cię -
nie zawsze wiem co mówię, a moje zachowanie to już w ogóle czasem katastrofa...
- Maryjo Matko moja,
gdybym mogła jeszcze, jakoś się Tobie odwzajemnić, odwdzięczyć...
28my - myślami jestem z Tobą, a tak bardzo chciałabym i nie tylko... i
i (...)
i że to wszystko ciężko w końcu zrozumieć.
tak bardzo bym chciała jakoś pomóc. wesprzeć - odwzajemnić.
pozostaje Modlitwa i przepiękny bukiet róż dla Ciebie - jakich już chcesz:)
Ażeby żyć
Chciałabym zrobić Ci herbatę
śniadanie rano też
kawę kiedy masz ochotę
robić zakupy jeśli chcesz
Chciałabym przy Twym boku zasnąć nie raz czule
w zachwycie Twych słów jako kołysanki
przytulić się policzkiem do Twego policzka
i odwzajemnić wybrane zmysłów zachcianki
Chciałabym szaleć z Tobą życiem odważnie wbrew śmierci
oszałamiając sobą czas
niech się nami kręci
nie darując już żadnej chwili niechęci
Chciałabym by to brzmiało nie tak strasznie banalnie
nie tak strasznie emfatycznie za słabo
czy słyszysz, potrzebuję Cię bardzo bardzo...
do codziennego sensu
nie do poezji od czasu do czasu
nie do byle by być
ale żeby żyć!
15ty
14ty
potrzebuję Cię bardzo bardzo...
...bezsilna...
w objęciach zakochania
tak poważnie traktujemy zakochanie
rozumiem, tak należy
rozumiesz też
nie dziwisz się zupełnie temu
tak jakby naturalnym prawem natury rzeczywistość traktowała ludzki los
- ot tak po prostu
nie dziwisz się wcale
nie dziwisz się zupełnie
a przecież to takie poważnie szalone
takie wolne
a przecież poważnego zakochania nawet wiersze się nie imają
wibrują szaleństwem myśli
degustują ubarwiają
jak pisanki wielkanocny koszyk
jako dzieło sztuki wyglądają nie do spożycia
wzajemne wypatrywanie
wzajemne czekanie
wspólne czytanie myśli
i te serdecznie zdrowe słowa oczyszczające duszę rozum i ciało
w nurcie zakochania tak bezwolnie
jak płynące bezwolnie listki nurtem rzeki
jak bezwolne ptaki chwytające skrzydłami marzenia
możemy czynić bardzo bardzo dużo dobrego
10.10.2010
Zdradzone dzieciństwo
kształtowało się w łonie,
uciekło w ciepło kwitnącej poezji
by przetrwać mogło ziemskie piekło śmierci
uczucie rozdygotane mocno drżało
szukało, nie znalazło, nie czuło
roztrzaskało ten cały arsenał alkoholowego kochania -
wiedziało już wtedy, takie młode młodziutkie młodziusieńkie
rozumiało krzywdzące cierpiało
po cichu..., zdradzone zranione
emocjonalnie wyczerpane
nie miało już siły walczyć
nie wytrzymało roztrzaskało
miłość warunkową rozlało
zachorowało
umierało...
teraz beztrosko pisze wiersze
świadome bezwarunkowej miłości
uczy się kochać od nowa, pięknie
na nowo narodzone imienne
z Twojej miłości
na Twoim ramieniu
w Twoim uśmiechu
szczęśliwe jeszcze na wpół senne
10.10.2010
Poezja jest poezją wtedy, kiedy nikogo nie rani
i ma głęboki szacunek do miłości,
ma głęboki szacunek do człowieka, tego chorego (...) też,
a nawet zwłaszcza tak jak świętość.
10.10.2010
papier zmięty w kulkę
papier zmięty w kulkę, nie posiadał się z radości
czwartkowym rankiem,
z powodu bólu zaaplikowanej dawki emocji, krążył z nadzieją
rwącą się głęboką blizną do życia powrotu,
jak w wiosennym słońcu forsycja w bursztynowym szczęściu
jak wokół wielu uczuć pozostawione za rogiem tęsknoty
morze
w oddali tak daleko, płyną z wiatrem żaglówki statki
słychać mew świergoczący śpiew i śmiech
tam stale zmieniają się nurty przestrzeni powietrza
i zapach morza
tak odległy
wyłania z głębiny zatopione wspomnienia - owoce morza
morskie tajemnice
czy pamiętasz, nie mogło być pragnienia
w zgarbionym papierze zmiętym w kulkę dotykiem
słyszę się z pragnieniem
wspartym nawzajem
8.10.2010
być szczęśliwym
tuż za rogiem człowiek mija człowieka
tuż za rogiem nie minąć nie można szczęścia
kiedy pochylone płacze
kiedy świadomość pochylam wkładając ją do kieszeni
z chusteczkami mieszam
mieszają się emocje,
serce bije mocniej cieplej kiedy przechodzisz blisko obok tuż
tuż za rogiem idziesz
bezwarunkową miłość pani sprzedała dziś w delikatesie
obcej pani, ona niesie ją w torbie tuż za rogiem
nieświadoma sprzedaż połknęła szczęście,
tuż za rogiem zniknął handel
człowiek mija człowieka
z pochyloną głową czasem z dzień dobry
5.10.2010
w czasie którym
jestem do tyłu
w nieznajomości elektronicznych kart różności gubię się
w czasie spóźnionym żyję - do tyłu po cywilnemu
cóż! ja tylko dotrzymuję towarzystwa miłości
idę zboku mijam samochodów ciemne grube brudne ulice
mijam zyski ludzi pijanych bankomatów
mijam produkty śmierdzące kłamstwem
cóż! ja tylko dotrzymuję towarzystwa miłości
jestem w czasie
potrzebną jesienią wiosną zimą latem
nie mijam dłoni podanej dotykam
nie mijam słowa podanego podpartego potrzebnego odwzajemniam
idę jestem widzę cóż! to takie pięknie szalone znać człowieka
30 września 2010
***
zobacz zobacz idzie
oo! biegnie już frunie
wzbija się w wietrze latawcem unosi faluje
tańcem maluje pieści pieszczotą ocean
a nad nim klucz łapie
o! zobacz zobacz patrzy
29 września 2010
w kolorze jaśminu
lubię w kolorze jaśminu moje imię
kiedy w łonie Twych ust nabrzmiewa barwą
intensywnej wartości
lubię w kolorze jaśminu przynosić Ci słońce -
kiedy Twój uśmiech nie może podźwignąć dzisiejszego smutku
a za oknem deszcz
lubię w kolorze jaśminu róże -
przyniosę różnomuzycznych kilka kiedy płaczesz
kiedy nie wiem
lubię upić się jaśminem w kolorze
kiedy zerwę z róż płatki
rozsypię je ku tęczy - łzy rozprysną się w niej znikną
lubię kolor jaśminu Twojego serca tętniącego w moim
w kolorze jaśminu kiedy jesteś
nie lubię odchodzić, iść sama bez lęku
27 września 2010
sukienka
i już muzyka mknie
i już tango bolero i walc
i wszystko w jeden rytm i w takt i w akt
i już nas olśniewa blasku płomienny czar
gdy wspólnie wprowadzamy się w ten cudny świat
w mojej dłoni Twa
w Twojej cała ja
i tak do pierwszego świtu do drugiego wieczora
taniec trwa, życie nam gra
23 września 2010
W skorupie
Jestem w skorupie. Żeby,
nie powiedzieć skorupą z
nieprzekręconym kluczem niekochania,
milczę.
Mam na imię. Ochrzczone, poniekąd
wolą kismetu wybrane, od Boga
jak w przechowalni oznaczone. Powierzyłam je
uwielbieniu świętej patronce Stein.
Otoczenie mi sprzyja
ponieważ nie lubię świata - nie rozumiem,
nie lubię swojego imienia
nienawidzę - nie jestem
Jestem skorupą
w mysiej norze,
synchronicznie dopasowaną
do zimowego spichlerza
Czy takiej skorupie
zimowe ciepełko mysiego grzejnika wystarczy?
W skorupie dzieją się
różne antynomie. Ciało i dusza czegoś
wypatrują: jak myszka z norki wysuwa koniuszek dzióbka
by zbadać teren, czy bezpiecznie na światło wyjść można
by osiągnąć powzięty cel swych możliwości
Możliwości ogromne
w rezultacie nikną
same
Jestem. Otacza mnie skorupa codzienności
Niknę bez mobilizacji zmysłów, niepodjętej
wrażliwości piękna
do momentu kiedy
muśnięciem
budzisz mnie ze złego snu
16 września 2010
akceptacja rzeczywistości
ufność swą powierzam jedynej mej Mądrości
Ona wie dlaczego
Ona wie
Ona jest
wchodzę w rzeczywistość
mówię strachowi: hej jak się masz?,
zabawiam jego kręgi niewyjaśnione bez powodu
to samo mówię wstydowi
też się z nim zabawiam
śpiewamy czasem karaoke
początkowo akceptacja mierzwi w poplątaniu emocjonalnym,
co gorsza bieguny przeskakują jeden na drugi
nieufność zaskakuje ufność
czasem płaczą razem czasem parskają śmiechem
znoszenie tego jest nagrodą pogodzenia się z obrazem swojego bytu
bo cóż jest bardziej nieprzyzwoicie śmiertelnego od własnego wyparcia,
od nienawiści
od odrzucenia
odrzucam lęk
tak jak kiedyś odrzucono moje uczucia...
w tej chwili cieszę się z mojej mądrości,
która zrozumiała owo odrzucenie
ostatnia struna liry,
którą przedstawił Waats w "Nadziei" -
drgnęła
6 września 2010
a tu czekolada
przyszła dziś taka słodka jak zawsze czekoladowa
usiadła milczała
dała się otworzyć, bo jakże inaczej! z takim otwarciem...?!
smakowałam kostka po kostce w orzechowej perfumerii
delektacja absolutnie boska
liryczne nasycenie - nowy rozdział powieści
wedelek przebił dziś alpenka
a jakże! stosowne podniecenie
niekoniecznie radosne przy całowaniu ostatniego okruszka
bo przecież to tylko czekolada - puste opakowanie już niejadalne - do kosza
szczególnie kobiecy dzień dla kobiety
2.9.2010:)
przepaść
to ogromny ból nieoznaczony inaczej
pochodzący z dzieciństwa chodzący od narodzenia
inaczej samotność pogrążona w niesprawiedliwości bytu
odgórnie założona że jest
że jest cierpieniem
patrzyłam w stronę słońca
kiedy w łonie opływałam ciepłem bicia serca matki-
podobno - zresztą wtedy emocje tak niewinne i przeurocze mówiły że bliskość jest cudowna
że to co mnie otacza to miłość
wpierw nierozerwalna potem wywrzeszczana opuszczona
i rozpoczął się czas nieprzerwany jeszcze...
po brzegi wypełniony lękiem rzeczywistości
zrodzonej wbrew mojej woli
ofiarowany jako podarunek niechciany
nietroskliwy niebezpieczny krzywdzący śmiertelnością chodzący nietakt bliskości
bliskości która odrzuciła moje wnętrze - poniekąd też swoje - totalne rozczarowanie
nie do zagojenia
uczuciowa pustka brak akceptacji brak podstawy życia brak
brak skrzydła brak ramienia brak słów
a tyle chciałam dać...
za cenę... bezcenną
nie miałam komu
2.9.2010
Moja dusza rozkwitła
Któż dzięki Tobie mógłby w słowach tańczyć
Któż mógłby rozkochać tysiącem zmysłów
jedyny sens zbudowany z inicjacji przeistoczenia wyobrażeń bezsensu
Któż dzięki Tobie smakuje radość
Któż dzięki Tobie biegnie pomiędzy kroplami deszczu
wiedząc że Twoje wypatrywanie jest cudownym aktem miłości
przepięknym oddaniem siebie pragnieniu piękna rzeczy samej
Któż jak nie Ty pieści moją duszę czystą wonią pomarańczy
ach! najwspanialsze Ukojenie
moje kwitnące Zapatrzenie
Drogo tysiąca rozkoszy połamanych niedoskonałością anomalii przyrody
Któż dzięki Tobie odnalazł siebie
Któż dzięki Tobie pokochał Ciebie
Któż dzięki Tobie kochać może
Któż dzięki Tobie jest
28 sierpnia 2010
w poezji
w poezji
powiem więcej niż wymaga tego norma
powiem bez ograniczeń
powiem więcej bo jestem sama z sobą
- mogę więcej -
mogę usłyszeć siebie w pełni
nie potrafię wymówić więcej w rzeczywistości
bo rzeczywistość boi się żyć
prościej powiedzieć, że
realnie jest to niemożliwe
i zrodzić lęk przed życiem i śmiercią
ułamki piękna giną przed wejściem w tunel rzeczywistości-
(tunel ciasny ciemny niezbyt długi, - uff! jak tu duszno!)
- niszczeją nim przebiją przestrzeń luster
ścian które bolą
ścian które każdy człowiek namalował innym pędzlem -
niekoniecznie szklanym
ścian słabości, które w każdym z nas są
niszczeje w nim wszystko (...)
w poezji słychać śpiew sierpniowego świerszcza
to on podźwignął w pięknie najwspanialszą melodię
tak wzniośle i tak wspaniale że inne świerszcze z samego owego cudu grają
21 sierpnia 2010
Zakwitnąć
Zakwitnąć i kwitnąć
jak jabłonie czereśnie i wiśnie
jak maki i zakochane magnolie poetów
ale tak już na stałe, bez sezonowości
pachnieć
jak róże, gdy budzą swe zmysły w pieszczocie słońca
wesprzeć się sobą kwitnieniem najczulszym
i tak kochać każdą chwilę tchnienia
każdy płatek otulić zachować nie oddać
rozkochać się w każdej sekundzie istnienia
i tak kwitnę w objęciach Twych dłoni
20 sierpnia 2010
dotyk wskazówki zegara
ucięłaś sekundy życia
wezbrałaś cykanie ponad wzburzoną morską falę
cykanie
- cyk cyk cyk cyk cyk
cykanie życia czy śmierci?
19sierpnia 2010 (nieposkromiony)
miłość i prawda
równoległość wzruszeń
vice versa istnienia
wolność spojrzeń wolność czystości dusz
wolność kochanego słowa
kierunek- sprawiedliwość
Krzyż podparty upadkiem pod ciężarem obelg
upadek pod Krzyżem
Chrystus dźwigający Krzyż - mój Twój nasz
odwaga niosących słuszność idei -
dobra chroniącego przed złem
broniącego czynu pozytywnego myślenia
wpatrzenia się w człowieka, w jego wolę wydartą podeptaną zhańbioną
niejednokrotnie
budowla -kształt Twojego serca, mojego
mojego rozumu, Twojego
naszej wewnętrznej więzi
naszego otoczenia naszego świata naszej postawy bycia
popatrz...!
9 sierpnia 2010
jeszcze 10 dni
ile waży jeden dzień bez wymiaru bezmiaru Twojej obecności?
nieskończoność nieskończoność nieskończony bezład
chaos przestrzeni chaos myśli chaosu emocjonalna dysharmonia
rozładowana bateria idyllicznego błękitu
jaką wartość ma jeden dzień oczekiwania?
a każdy z tych 10 dni to jak wartość życia
to jak wartość miłości
to jak wartość samej siebie to jak wartość mnie
jaką wartość ma życie bez miłości?
o miłości moja! moja poezjo, moja fotografio, moje najwyższe piękno
moje dziecko, moja młodości, moja dojrzałości, moja odwago
moja pewności cnoto, moja sekundo życia! moja modlitwo
ile waży Twój uśmiech? ile ważą Twoje słowa?
całość jedną całość
całą mnie
cała jestem Twoja, dla Ciebie
9 sierpnia 2010
To nie jest łatwe
nie jest i niełatwe
estetyka etyka
sztuka wie o swojej normie tyle, ile
wolą natury kierunek poczuje
spontanicznie
rzeczywistni-
urzeczywistnieni w półmroku
- zabitego snu o miłości ...
14.7.2010
Jeśli potrafisz
Masz dłonie spragnione
piją ciepło duszy
łez za wiele ubyło
co mną jeszcze wzruszy?
Nie pozwól bym cała
w tych łzach znów płakała
nie odbieraj mi życia
bądź dla mnie jak skała -
nie!, nie taka kamienna
(wiem - tak nie potrafisz ...)
lecz już ciągle na zawsze
oddana i wierna
14.7.2010 (wzruszenie)
Porozmawiaj ze mną
Porozmawiaj dziś ze mną
to przecież nic nie boli
Porozmawiaj dziś o mnie
myśli wpraw w zadumę
Porozmawiaj choćby
monologiem
wpraw w ruch przestrzeni
ton żaglówek bieli
w toń błękitnej wody
niech popłyną tonią
zieleni czystej toni
kochliwe nasze wzmianki, o życiu! -
całowanki
14.7.2010 (tak dobrze)
horyzont
tuż za horyzontem nieba
korytarzem idę
mijam ściany drzwi plastykę czyjejś szczerej wyobraźni
chwytam już klamkę - to te
jestem - jesteś
to taka mała wymiana
potem znów idę
widzę wyjście
światło - kończy się tunelem
horyzont
nie ma Cię - znikasz w sennej baśni o człowieku
zamykasz drzwi otwarte
w lustrach emocji zostajesz
ponieważ w lustrach emocji dobrze topi się rzeczywistość -
widzę horyzont
boję się oddychać
14.7.2010 (nie mogę oddychać)
zachodem słońca
horyzontem ku Tobie
łapię myśl
między mną a Tobą
horyzont rozpościera swe ramię
między smutkiem a tęsknotą
między wschodem a zachodem
jestem swoją kulą
jestem swoim światem
a wokoło nas trawa rozdarta na dwoje
a tu tuż zaraz wpółnagie sprzężone ciała
niebieskiego błękitu
rozdarte przestrzenią zdarzeń
myśli półprzytomne
czerwienieją drogę rozstrzępione
są
myśli dumne szalone
ku Tobie
12.7.2010
sen o brunatno - czarnym morzu
ratuj mnie! morze szumnie brunatne
ratuj mnie - gadatliwy księżycu, pochłonięty w czerniącej fali wyznań
uratuj mnie! z otchłani żartej pustką ...
Ty, która odsłaniasz, z pod powiek wiary, iskrzącą wiarę w siebie, i niebem
wlewasz ją we mnie,
winnym dzbanem życia
napełniasz mnie sobą
Ty, która spokojem ogarniasz na swoim ramieniu ciężką mą głowę
oddaję siebie w ten spokój - Twój spokój -
jedyny bezpieczny troskliwy
Ty, która wiesz o Motylu i Morzu
o Szklanej Ścianie z wewnętrznym pragnieniem,
masz Klucz ...
7.7.2010
Wciąż
I pięłam się po szczeblach
te szczeble trudne połamane
i pięłam się po schodach
te schody trudne połamane
i pnę się po szczeblach
te szczeble trudne połamane
i pnę się wciąż
szczebli nie widać końca
i schody też dziurawe
wchodzę wciąż
nie widzę dziur
7.7.2010
W tak szczególny dzień
Wśród tłumu przeróżnych zdarzeń jest luka
na uśmiech i zapach kwiatów,
spojrzenie stęsknionych oczu,
pragnienie słów i obecność człowieka
Jest dziś szczególna okazja,
by Dzień Twych Urodzin
posypać płatkami życzeń
jak płatkami najczulszych róż,
gdzie każdy płatek spełnieniem jest
Twych pragnień marzeń planów
szczęściem
uśmiechem
radością każdego dnia,
jak również myślą tą
dumną silną szaloną piękną
Jest taki Dzień którego
trzeba kochać, by
kochać kolejne
2 sierpnia 2010